sobota, 26 czerwca 2010

wakacje tej

ta, wakacje.

postawiłam sobie chyba troche zbyt wygórowane postanowienia na te dwa miesiące, ale co tam. zazwyczaj, jak sobie cos postanawiam to NIC z tego nie wychodzi, ale co tam.
w kazdym razie pierwszego września chce przyjść do szkoły trzy razy silniejsza w mięśniach nóg, rąk oraz brzucha i z grubszymi łydkami.
niestety, wszystkie hamburgery, frytki, lody, tortille jakie zjadam w którymś z wielu macdonaldów w poznaniu nie idą ani prosto w nogi, ani w ręce, ani w brzuch ani w ogóle nigdzie i zupełnie nie wiem, czemu. co się dzieje z tym całym jedzieniem? czy mozliwe jest to, ze spala się, gdy biegnę za trawmajem tuz po wyjściu z maka? chamskie.
a skoro jeśli nie przez jedzenie to przez mięśnie powiększą mi się łydki. prawda? no bo żeby mieć obwód łydki 30 cm ... moze ja się tym za bardzo przejmuję, ale serio, tak bardzo bym chciała mieć z 40!
co do mięśni rąk to chciałabym umieć zrobić na wuefie chociaż jedną porządną pompkę.
a więc, od jutra zaczynam! rozgrzewka rano, duże śniadanie, rower, duży obiad, rower, duży podwieczorek, duza kolacja, cwiczenia na kręgosłup, sen. i od nowa.


trzymajcie kciuki.






1 komentarz: